Smolna cisza mchami ścieli im posłania
Na sarkofagu z gliny – zamazana data
I tylko świerszczy niesie się żałobne granie
Brama tego piekła jak tiurmy krata
I ława oskarżanych pozostanie długo pusta
Z prawdą obłuda tu się nie połączy
Do bólu mam dziś zaciśnięte usta
Pod niebem ikony bezsilność się sączy
W mgłach całunów i kirów żałobnych powłoce
W czarnej skrzynce serca znaki zapytania
Nie nada nie ważna eto wsio w pomroce
Klucz zgubiony kiedyś do mego mieszkania
Znów bieży skarga przez katyński las
Orzeł biały niczym żebrak w poniżeniu
Tężeje ból bólów w ten okrutny czas
Za wysoko za daleko prawda w kłamstwa cieniu