Dawno się nie odzywałem, powodem było odejście mojego kompana do spacerów za Tęczowy Most. Nowy partner z psiego bidula pomału odbudował psychikę, pozwalającą na małe wycieczki. Ulubionym terenem jest rzeka San. Fanem pływania on to nie jest, ale odkrył plac zwany szumnie bulwarem , zawsze coś znajdzie pieczonego po imprezie organizowanej nad rzeką. Dawno już znajomym radnym-bezradnym uświadamiałem że mając taką rzekę, mają kopalnię pieniędzy w kasie miejskiej. Niestety to towarzystwo nie posiada żadnej wyobraźni o przyszłości grodu, nauczeni podwyższać podatki i dzielić część dla siebie, część dla swoich wyborców. Radni Jarosławscy to prawdziwi ,”kumbatańci” nawet od 1989 roku , niektórzy jak nie przewodniczący to wiceprzewodniczący, tak na zmianę żeby nie było nudno. Po paru sesjach Rady-bezrady uświadomiłem sobie, że kopanie dołków pod kimś to jest to co im najlepiej wychodzi, tylko ja za nasze podatki tego nie akceptuję, jak większość mieszkańców.
Dobrym pomysłem jest rzeka San, zapakować to towarzystwo do wora i przy wyborach puścić z mostu do rzeki, to może dowiedzą się gdzie płynie, ale po co chorego kopać, sam się w wannie utopi jak zapomni zakręcić kran z głupotą. Parę razy na pikniku nad Sanem rozmawiałem o wycieczkach po rzece, w sobotę oczy przecieram ze zdumienia, stoją trzy łodzie z ławeczkami po burtach, stoliczek w środku , aż chce się wsiąść i popłynąć, malutka przystań raczej naturalna zaprasza do podróży, na ławeczkach duża grypa obserwatorów obserwuje kurs po rzece. Dumnie powiewa bandera Jarosławia, niestety na innych z Tyskiego. Brawo młody człowieku, zrobiłeś to co powinni dawno zrobić „radni-bezradni” którzy nie potrafią zbudować nawet bulodromu w mieście, bo i po co. Urząd Miasta Jarosławia powinien zainwestować w tego młodego człowieka, w szkolenia oraz sprzęt pływający, uregulować wszystko prawnie, zaprosić do rozmów i wypowiedzieć magiczne słowa „w czym możemy Panu pomóc ” Może stara zasada ,,Ja Panu pokaże, że tu pływać nikt nie będzie ,, popłynie razem z radnym-bezradnymi w dół Sanu.
Do następnego razu Krzysztof Mruk.