To miłość o kulach idąca i kuśtykająca ku matce Naturze… Za jej przyczyną żyjemy jakby w ciągłej gotowości, co jeszcze nam się przydarzy za jej przyczyną. Nic dziwnego, że w ostatnich latach żyjemy jakby w napięciu, że nagle wszystko wokół nas może rozsypać się w proch. Matka Natura… coraz trudniej przychodzi nam najgłębsze porozumienie, to trwałe i… bardziej rzeczywiste. Podobnie bywa też z porozumieniem ostatnio z drugim człowiekiem. Ale myślimy dziś o przyrodzie i z jej przedrzeźnianiem się z nami od paru ładnych lat. Czasami wydaje się nam, że będzie to nieuniknione także w niezmierzonym obszarze czasu, bowiem Matka Natura ma wiele powodów do buntu. Nic dziwnego, że jest kłębiącą się, wrzącą i zlodowaciałą damą którą, mimo wszystko, i tak należy podziwiać, nie mówiąc już o naszym szacunku dla niej. Niestety, ale ten szacunek często bywa gorzki, zły i bez nagrody. Nadal więc będziemy szarpać się za jej przyczyną, niczym skazańcy skuci ze sobą żelaznym łańcuchem niefrasobliwości. Cóż, ten nasz świat charczy swoją niemoc i bełkoce, jąka się i błądzi w poszukiwaniu skutecznych metod zaradczych i obronnych. I próżny to trud, niestety. Owszem, usiłujemy się wzajem uczulać w poszukiwaniu jakichś skutecznych metod, ale jak dotąd wszystkie próby nie zdają egzaminu i jest coraz gorzej. Jest w tym coś z przedrzeźniania, parodii, także często bezmyślności. Sytuacja wymyka nam się spod kontroli i odrzucając złe proroctwa, czeka nas gwiżdżąca bomba spadająca w nasze obojętne ramiona. Obwarowujemy się z tego powodu smutkiem, który zmieni się w rozpacz, ale to przecież nie może być naszym szańcem obronnym. Bezradność rządzących tym światem mierzi. To oni wyznają zasadę, że im bliżej, tym prędzej odbijemy się w górę. A przecież warunki klimatyczne to nasze zdrowie, nasze siły witalne. Valéry powiedział kiedyś, że my, cywilizacje, jesteśmy śmiertelne. No i dobrze. Jesteśmy. Za mało kładzie się funduszy na ratowanie tej kulki Ziemi. Naukowcom do pracy potrzebna jest odwaga oraz nakłady pieniężne. Same konferencje na temat zagrożeń nic tu nie pomogą. Ot, przyjdą, pogadają i dalej jest jak jest. Należy nade wszystko przełamać poczucie bezsensu działania, wyjść z ciemnych pieczar naukowej bezczynności. Kiedyś życie było krótkie i tamtym pokoleniom wydawało się, że należy maksymalnie wykorzystać swój czas w wyżyciu się na własne sposoby, korzystając z nadarzających się okazji. Dziś wydłużono nam to życie, lub zawdzięczamy to samym sobie, żyjąc racjonalnie i nie korzystając z zabójczych sposobów życia narzucanych nieomal siłą, czemu służą m.in. media. Świat oszalał i coraz trudniej jest nam w nim egzystować. A do tego jeszcze ta Natura. Stuknijmy się wreszcie w ten głupi, ucywilizowany niby łeb. Róbmy coś, do diabła! Ale co…?
P.S. W ponad 50 krajach odbyły się młodzieżowe strajki i manifestacje pod hasłem: Nie podnoście nam temperatury!