Minęły święta Bożego Narodzenia. Dobiegają W Niemczech wizyty duszpasterskie kapłanów z Polskich Misji Katolickich. Dar ten jest niczym innym, jak publicznym przyznaniem się do wspólnoty katolickiej, jest naszą prośbą o błogosławieństwo Boże dla domu, jest znakiem jedności ze wspólnotą oraz żywej więzi Kościoła domowego z Kościołem powszechnym. Bywa, że wiele drzwi tu, na emigracji, zostaje zamkniętych przed kapłanem. Bolesne to ale prawdziwe. Oto wcale nie sielski obraz życia rodzin w parafii.Emigracja jest wielką próbą dla naszej wiary, a taka wizyta ma stawać się rzeczywistym ubogaceniem zarówno dla domowników jak i duszpasterzy. Dziwny to ten nasz emigracyjny „narodek”. Przypomniała mi się sytuacja, kiedy na początku grudnia do rektoratu PMK w Niemczech zgłosił się Niemiec z zapytaniem: „gdzie można kupić polski opłatek…” Słyszał o pięknej, polskiej tradycji dzielenia się przy wigilijnym stole właśnie opłatkami. To mu zaimponowało. Przed świętami Bożego Narodzenia wysłaliśmy paczką – serdeczne życzenia do znajomych lub zaprzyjaźnionych z nami Niemców. Otrzymaliśmy kilka telefonów; co mamy uczynić z „tym śnieżnobiałym płatkiem”?…” Nie znali symboliki tego gestu, ale nie pozostali obojętni wobec podarunku. Tłumaczyliśmy wszystkim, że w tym białym opłatku jest bliskość Boga, że jest to Boży chleb ukryty w Eucharystii, którym wierni posilają się na drodze do zbawienia. Byli nam wdzięczni za ten gest i obiecali, że spełnią nasze życzenie, dzielac się opłatkiem przy stole wigilijnym. A na tym stole u nich pieczona gęś, „wurst”, piwo, nade wszystko zaś wolą ten wieczór spędzić z przyjaciółmi w jakiejś restauracji. Co kraj to obyczaj. Zdarzyło się przed laty, że w jednym z większych miast Niemiec pastorzy ewangeliccy słysząc na spotkaniu adwentowym o tradycji łamania się opłatkiem, wprowadzili ten zwyczaj w swoich kościołach – rozdając opłatki w dzień Wigilii na zakończenie nabożeństwa.
Dobre i to. Nikt tu nie słyszał o tym, że zostawia się przy stole wigilijnym jedno wolne miejsce jako symbol otwartości domu dla spóźnionego gościa, którym może być jakiś zabłąkany podróżny, a może sam Jezus. Przypomnijmy sobie, że ongiś przyjmowano podróżnych oraz tułaczy widząc w nich wędrujących… aniołów. Pozostał w Niemczech zwyczaj zapalania lamp w oknach i to jest równie piękne, kiedy Wieczorem spojrzy się wokoło. A więc może jeszcze wszystko przed naszymi tu gospodarzami?